niedziela, 28 grudnia 2014

III.


Annabelle wstała rozkosznie się rozciągając, wzięła do ręki budzik i spojrzała na godzinę, dochodziła dopiero czwarta nad ranem. Przetarła oczy, wiedziała, że nie ma sensu iść znów spać więc wygramoliła się z łóżka. Wyjęła z szafy krótkie, białe spodenki i limonkowy sweter z długimi rękawami, które podciągnęła. Ubrała białe szpilki i usiadła przed toaletką. Z pudełeczka wyciągnęła złoty zegarek i delikatny naszyjnik z małym brylancikiem. Nałożyła podkład, lekko po pudrowała twarz i nałożyła kremowy cień do powiek. Użyła jeszcze tuszu do rzęs i przejechała usta błyszczykiem. Wtedy coś sobie przypomniała, wczoraj strąciła flakonik, a teraz nie ma po nim śladu. Wzruszyła ramionami, pewnie skrzaty posprzątały. Miała dużo czasu, westchnęła i położyła się na łóżku wspominając wczorajszy wieczór. Draco mieszkał co najmniej kilka pokoi dalej, a mimo wszystko ruszył swój tyłek i przyszedł sprawdzić co się dzieje. Zupełnie jakby się martwił. Prychnęła w duchu, Draco Malfoy niczym się nie martwi. Pewnie nie chciał mieć mnie na sumieniu, pomyślała. O siódmej nie wytrzymała i skierowała swoje kroki do jego pokoju. Chciała się zapytać dlaczego przyszedł. Pewna siebie zapukała. Odpowiedziała jej cisza, ale nie zraziła się i zapukała znowu. Jej ręka zawisła w powietrzu, gdy drzwi się uchyliły.

Stał tam.

Krople wody spływały po jego karku i włosach, które przeczesał palcami. Dżinsy miał nie do końca zapięte, a szelmowski uśmieszek, który wstąpił na jego twarz zwalał z nóg.

Nie Annabelle, nie daj się.

-O co chodzi?-zapytał wciąż się uśmiechając. Mina dziewczyny była bezbłędna, minęła kolejna minuta nim odpowiedziała.

-Emm, no tak ja, no ja chciałam…-cała pewność siebie ją opuściła. Malfoy wywrócił oczami i wciągnął ją do środka. Annabelle zagryzła wargę i popatrzyła na chłopaka. W te jego stalowoszare oczy, wydawały się takie zimne. Jakby pozbawione wszelkich uczuć i emocji. Dziewczyna myślała gorączkowo po co tu przyszła, ale za nic nie mogła sobie przypomnieć. Przegryzła wargę prawie do krwi, gdy Draco nagle się przysunął i oparł rękę o ścianę, niebezpiecznie blisko niej.

-Wiem, że jestem nieziemsko przystojny, ale może przestaniesz się na mnie gapić i powiesz mi po co przyszłaś?-popatrzył na nią i wrednie się uśmiechnął. W każdej sytuacji potrafił sobie schlebiać co podziałało na Annabelle jak kubeł zimnej wody-powróciła jej pewność siebie. Odeszła od Malfoya i usiadła na jego łóżku. Oparła się na jednej ręce i popatrzyła na niego wyzywająco.

-Chciałam ci podziękować za to, że wczoraj ruszyłeś swój arystokratyczny tyłek i mi pomogłeś. Ale naprawdę, wciąganie mnie do twojego pokoju było bezcelowe. Nie masz na co liczyć.-wstała z zamiarem wyjścia, gdy poczuła mocny uścisk na nadgarstku. Draco przyciągnął ją do siebie tak, że czuła każdy centymetr jego torsu.

-Uważaj z kim zadzierasz.-zmrużył gniewnie oczy, a dziewczyna wyrwała się z jego uścisku nie omieszkując trzasnąć drzwiami, gdy wychodziła. Jak ona go irytuje. Przychodzi do niego i dziękuję mu, a zaraz potem trzaska drzwiami. I ten tekst, że nie ma na co liczyć. Prychnął, jeśli jest taka pewna, że mu się oprze to on chętnie to sprawdzi.

***

-I wtedy podchodzę do niej i mówię…-Blaise opowiadał Draco o swoim kolejnym podrywie, ale ten go nie słuchał. Nie mógł zapomnieć dzisiejszego poranka. Ukradkiem spojrzał w jej stronę, siedziała obok Pottera i śmiała się z nim w najlepsze. I dobrze, on i tak ma ją gdzieś. Kogo chcesz oszukać, Draco? Wciąż nie mógł pojąć, że jeszcze wczoraj ta dziewczyna nie zwróciłaby jego uwagi. Była nudna i nijaka. Przez jeden dzień tak mu namieszała w głowie, że na pewno jej nie odpuści.

-Smoku, słuchasz mnie?-zapytał Diabeł, robiąc minę obrażonego dziecka.

-Ta, ta.-powiedział jakby sam do siebie -Blaise, umów się z Peterson.

-Dobra-nie dał sobie dwa razy powtarzać. Jaki chłopak nie chciałby spotkania sam na sam z taką dziewczyną? Wstał, gdy Draco przewrócił oczami i westchnął.

-Czekaj kretynie, nie wiesz o co mi chodzi.-Zapał Blaise’a rozwiał się. No tak, Smok i jego plany, które nigdy nie wypalają.-Umówisz się z nią, ale nie przyjdziesz na spotkanie.

-To po co mam się z nią umawiać? W sumie nie zrobiła mi nic takiego, żebym ją tak potraktował, a wiesz nigdy nie wiadomo w co takie spotkanie może się przerodzić…

-Problem w tym, że zalazła mi za skórę, a ze mną się nie umówi.

Blaise w teatralnym geście złapał się za serce. Kilka osób spojrzało na niego jak na dziwaka.

-Czyli istnieje dziewczyna, która jest w stanie oprzeć się niesamowicie przystojnemu Draconowi Malfoyowi?

Czarnoskóry nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo jego słowa wpłynęły na ego blondyna. Draco nigdy nie miał problemów z umówieniem się z jakąkolwiek dziewczyną, a tu taka Peterson prosto w twarz mówi mu, że nie ma u niej szans. Uśmiechnął się pod nosem, jeszcze się okaże.

***

-A może ubierzesz tą fioletową?-Ginny siedziała znudzona opierając głowę o filar łóżka. Na podłodze leżała sterta ciuchów i butów, a pośród nich załamana Annabelle.

-Nie, ma duży dekolt. Nie chce żeby pomyślał, że jestem łatwa.-Bella położyła się na stercie ciuchów i zakryła twarz jakąś sukienką.-Godryku, po co ja się zgadzałam?

Po śniadaniu podszedł do niej Blaise. Zapytał jak się czuję, skomplementował… To było bardzo miłe. Nie widywała go często, mieszkał w innej wieży. Po za tym był przyjacielem Malfoya, a jego tym bardziej unikała. Na początku nie była ufna wobec chłopaka, ale w końcu, gdy zapytał ją czy się z nim umówi-uległa i się zgodziła. W zamian ma teraz masę nerwów.

-Dziewczyno idziesz na swoją pierwszą randkę, nie jęcz tak!-z entuzjazmem powiedziała Ruda. Wstała z łóżka i zaczęła przekopywać stertę ciuchów. -Ana, mam!-wstała i pokazała jej białą sukienkę przed kolana. Górę miała dopasowaną z prostym dekoltem, a dół rozkloszowany. Annabelle wstała i zaklaskała z radości.-Teraz tylko znajdę ci jakąś torebkę i buty i jesteś gotowa!

***

Annabelle siedziała w Trzech Miotłach i czekała na Zabiniego. Nerwowo stukała palcami o blat stołu. Zerknęła na zegarek, spóźniał się piętnaście minut. Madame Rosmerta podeszła do niej kolejny raz pytając czy coś sobie życzy, machnęła ręką i poprosiła o piwo kremowe. Kobieta uśmiechnęła się do niej czule i odeszła. Gdy dostała swoje zamówienie czyjaś blond czupryna pojawiła się w drzwiach. Draco, gdy ją zobaczył uśmiechnął się, jak to miał w zwyczaju i podszedł do niej.

-Wolne?-nie czekając na odpowiedź usiadł.

-Zajęte.-warknęła Annabelle. Ostatnie czego potrzebowała to towarzystwo tego Ślizgona. Pewnie zaraz zacznie z niej kpić i Merlin raczy wiedzieć co jeszcze.

-Jakoś nikogo tu nie widzę. Co, Zabini cię olał?

Annabelle popatrzyła na niego i zmrużyła oczy. Skąd on mógł wiedzieć, że dzisiaj się spotykają? A no tak, rozmawiali rano przy śniadaniu. Tylko, że Draco coś zawzięcie mu tłumaczył, a Zabini patrzył na niego jak na kretyna. Uśmiechnęła się pod nosem, w końcu on jest kretynem.

-Co ci tak wesoło Peterson?-Malfoy gniewnie zmrużył oczy. Ta dziewczyna go ignorowała, a jego się nie ignoruje. Dziewczyna dopiła piwo i chwyciła za torebkę. Zaraz, czy ona go chciała zostawić?!

-Posiedź sobie teraz ty sam. Ja stąd wychodzę, a i powiedz swojemu przyjacielowi –ile ona jadu włożyła w to słowo –że jest dupkiem.-uśmiechnęła się słodko i wyszła. Draco popatrzył za nią, na jej długie, zgrabne nogi, jej ciało prezentowało się niebywale dobrze w tej sukience. Blaise mu nie wybaczy, że przez niego ominął go taki widok. Kto wie co byłoby potem… Wzdrygnął się, a humor natychmiast mu się zepsuł. Skoro Peterson zgodziła się wyjść z Zabinim to ona nic nie ma do Ślizgonów. Ona ma coś do mnie. Nerwowo stukał palcami o blat, jak wcześniej Annabelle. Dlaczego była wobec niego taka… taka… ugh, taka niedostępna? Może dlatego, że w twoim pokoju była już każda ładna dziewczyna, a ona nie chce dołączyć do kolekcji? Gorzka prawda dotarła do niego. Nawet, gdyby chciał coś z nią na poważnie to i tak jest na przegranej pozycji. Na jego twarzy pojawił się cwany uśmieszek. Ale czy ktokolwiek mówił, że on chce coś na poważnie? Zabawi się nią jak każdą inną i pewnie jak ją zaliczy to mu przejdzie. Nie mogła odejść daleko, zerwał się i wyszedł z baru.

Była niedaleko Trzech Mioteł szła powoli, widać było, że jest załamana. Malfoyowi było to na rękę. Podejdzie do niej i odegra rolę pocieszyciela-podrywacza, ona będzie mu wdzięczna i pod koniec dnia będą w jego pokoju. Podszedł do niej z rękami w kieszeni. Miał na sobie zwykły podkoszulek i dżinsy, a i tak prezentował się nieziemsko.

-Peterson, głowa do góry. To nie pierwszy i nie ostatni.

Dziewczyna popatrzyła na niego mrużąc oczy, przypominała trochę profesor McGonagall.

-Czego chcesz Malfoy? Ponabijać się?-przyśpieszyła kroku. Draco się zdenerwował, podchodzi do niej chcąc poprawić jej humor, a ona reaguje tak, jakby nie wiadomo co chciał jej zrobić. A nie chcesz? Cichy głosik znów odezwał się w jego głowie. Przewrócił oczami, z tą dziewczyną będzie trudniej niż przypuszczał. Ale nie odpuści, Peterson tak namieszała mu w głowie, że nie może zostawić tej sprawy obojętnie.

-Ja tylko chciałem być miły!-wykrzyczał za nią podnosząc ręce do góry i natychmiast je opuszczając. Annabelle odwróciła się gwałtownie.

-Nie rozśmieszaj mnie!-Zaczęła do niego podchodzić-Ty nigdy nie będziesz miły. Zawsze będziesz tym arystokratycznym dupkiem, wyśmiewającym się z innych i zaciągającym naiwne dziewczyny do łóżka. Jesteś ostatnią osobą, która może być miła.

Draco zacisnął pięści. No nie, nikt nie może tak do niego mówić, a zwłaszcza taka Peterson. Jeszcze żadna dziewczyna nie pociągała i nie irytowała go jednocześnie tak bardzo jak ona. Złapał ją za nadgarstek i pociągnął w wąską uliczkę miedzy budynkami. Przycisnął ją do ściany trzymając na nadgarstki. Jej piersi unosiły się i opadały, lekko drżała. Może i teraz zrobiła się pyskata, ale pewnych swoich cech nie zmieni. Wiedział, że mimo wszystko ją onieśmiela.

-Słuchaj no Peterson-przysunął się do niej bliżej. Chciał ją poczuć i pocałować. Malinowe, idealnie wykrojone usta. Slytherinie, jak on chciał je dotknąć, ale wiedział, że z nią to nie przejdzie. Z tą Gryfonką musi obchodzić się ostrożnie. Bo inaczej oszaleje.-Uważaj lepiej co i do kogo mówisz.

-Myślisz, że się ciebie boję? –zapytała hardo, ale jej mina mówiła co innego. Nagle uśmiechnęła się cwano i odepchnęła Malfoya. Nauczyła się rzucać proste zaklęcia bez użycia różdżki i wypowiadania ich na głos. Odwróciła się na pięcie i odeszła. Serce cały czas jej mocno biło. Malfoy był za blisko, zdecydowanie. Prychnęła. I on myśli, że go nie przejrzy? Na pewno teraz podszedł chcąc ją pocieszyć, a tak naprawdę planował jakby ją tu zaciągnąć do łóżka. Przy okazji używając do tego Zabiniego. Znów prychnęła.

-Peterson, dobrze się czujesz, że wydajesz z siebie takie dźwięki?

Annabelle straciła resztki siły, czy on nie może zrozumieć, że i tak jego plan nie wypali? Odwróciła się i spojrzała wręcz błagalnie.

-Slytherinie, czego ty do licha chcesz Malfoy?

Chłopak uśmiechnął się, podniósł brwi do góry i zaśmiał się cicho.

-Slytherinie? Domy ci się pomyliły?

Annabelle otworzyła oczy ze zdumienia, jak mogła tak powiedzieć, w dodatku przy Draconie… Na pewno jej tego nie zapomni, ale musiała grać.

-Mogę sobie wzywać kogo chce, a ty daj mi w końcu spokój i tak mnie nie zaciągniesz do łóżka.

Teraz on zrobił większe oczy, tak łatwo go przejrzała? Teraz będzie mu jeszcze trudniej, ale on musi się uwolnić od tej ochoty na nią.

I nagle wszystko do niej dotarło… Jak to się stało, że w tym samym dniu w podobnym czasie ona umówiła z Blaisem, a przyszedł Draco? No tak, doskonale wiedział, że z nim się nie umówi więc użył do tego przyjaciela, chciał zagrać troskliwego, czułego chłoptasia, który by ją pocieszył, a ona zachwycona i wdzięczna za dotrzymanie towarzystwa, wskoczyłaby mu do łóżka. Zacisnęła pięści. Czy ten dupek nie może sobie jej odpuścić? Wykrzyczała mu wszystko to, co jej przyszło na myśl, a on wstał nie wiedząc co odpowiedzieć, oznaczało to jedno-miała rację. Odwróciła się i poszła w stronę zamku.

***

Dochodziła północ, gdy siedziała w swoim pokoju czytając książkę. Była zła na Malfoya, co on sobie do cholery myślał? Że może się nią bawić i traktować jak każdą inną dziewczynę, która wylądowała u niego w łóżku? Swoją drogą, jak on mógł je tak traktować? Owszem może były głupie ulegając mu tylko ze względu na niewyobrażalny urok osobisty i wygląd, ale też miały przecież uczucia. Nagle usłyszała huk, pewnie komuś z pokoju obok coś spadło. Ale zaraz nastąpił kolejny huk i kolejny. Zaskoczona spostrzegła, że dźwięki dochodzą z jej balkonu, ktoś celował w szybę jakimś zaklęciem. Złapała za różdżkę i nałożyła na siebie zaklęcie ochronne, po czym otworzyła balkonowe drzwi. Huki ustały, a gdy tylko zbliżyła się do barierek różdżka o mało nie wypadła jej z ręki.

~~~
No i jest trzecia część, mam nadzieję, że przyjmie się dobrze. Z niecierpliwością czekam na choćby jeden komentarz. Miło wiedzieć, że ktoś docenia pracę. :)
Nie mam pojęcia kiedy będzie czwarty rozdział, nawet go nie zaczęłam. Ale myślę, że pojawi się w 2015 :)




wtorek, 23 grudnia 2014

II.

Z ociąganiem wyłączyła budzik. Przetarła twarz i zaczęła się przygotowywać. Była gotowa już przed ósmą. Gdy weszła na śniadanie straciła orientację, trochę jej zajęło zanim znalazła Harry’ego i resztę. Usiadła na ławce pomiędzy Wybrańcem a Rudzielcem i nalała sobie kawy, jeszcze nigdy nie była, aż tak śpiąca

-Mam pierwsze eliksiry z Slughornem, koszmar.-powiedziała Ginny teatralnie się wzdrygając.-Ale sama chciałam być magomedykiem, to teraz mam.
-A ja mam teraz obronę przed czarną magią, dwie godziny. Później godzinę przerwy i transmutację, a po lunchu lecę na numerologię. Kocham ósmą klasę.- Ginny pokazała Annabelle język, po czym obie wybuchły śmiechem.


Hermiona podekscytowana rozlała herbatę na spodnie Rona i to w dość kłopotliwym miejscu. Twarz Rudego przybrała barwę piwonii, ale Herm niczego nie zauważyła.
-A ja mam wszystkie lekcje, dzięki temu nic mnie nie ominie.
Wszyscy jęknęli w duchu, ale i tak mimo wszystko podziwiali zapał Hermiony. Harry i Ron opuścili wcześniej śniadanie (pewnie z powodu spodni Rona), a Ginny usiadła obok Annabelle.


-Ana, możemy porozmawiać?


Dziewczyna wzięła do ust ostatni kęs kanapki i pokiwała głową. Ginny zatrzymała się pomiędzy posągiem jakieś czarownicy, a zbroją. Była dość zakłopotana. Zagryzała wargę i na zmianę: otwierała usta po czym je zamykała. W końcu wypuściła powietrze i jednym tchem powiedziała:


-Annabelle, czy łączy cię coś z Harrym?


Annabelle o mało nie zakrztusiła się. Wybraniec dopiero co powiedział, że cieszy się z takiej przyjaciółki, a Ruda pyta czy jest między nimi coś więcej. Uśmiechnęła się do niej pokazując rząd idealnych zębów.


-Nie Gin, między nami nic nie ma. Harry jest cały twój.


Ruda zrobiła wielkie oczy.


-C co? Niee, Harry i ja?- rozpaczliwie zaczęła się śmiać-Teraz to dowaliłaś.


Annabelle popatrzyła na nią wzrokiem typu „Jaasne”. Ściszyła głos i powstrzymywała śmiech.


-Myślisz, że nie widzę, jak na niego patrzysz, śmiejesz się z beznadziejnych żartów…- zaczęła wyliczać na placach, ale Ginny zasłoniła jej usta ręką.


-Ale nie powiesz mu?-Bella pokręciła głową- Dziękuje! A teraz lecę na te eliksiry. Do zobaczenia na lunchu!


***

Po transmutacji Annabelle udała się na lunch. Uśmiechała się pod nosem, ponieważ jako jedynej za pierwszym razem udało się przetransmutować ołówek w zwierzę. Niedaleko niej stał Malfoy z grupką jakiś roześmianych dziewczyn. Chichotały przy nim, jakby był najśmieszniejszym człowiekiem świata, a tak naprawdę chciały by zaprosił je do swojego pokoju i Bóg raczy wiedzieć co jeszcze. Pokręciła głową, były takie głupie. Po za wyglądem co on mógł mieć? Owszem był czarujący i miał w sobie to coś, ale przecież to był, w zasadzie jest, najwredniejszy chłopak pod słońcem. Ile biedna Hermiona musiała przez niego wycierpieć. Och oczywiście. Słyszała te bujdy, że już się zmienił, że wyrwał się spod władzy rodziców i nie patrzy na ludzi inaczej z powodu „czystości” krwi. Ale grzechy z przeszłości zawsze pozostaną. Zdała sobie sprawę, że cały czas stoi i się na nich gapi. Malfoy popatrzył na nią i uśmiechnął się po cwaniacku, ale najwidoczniej stwierdził, że jest niewarta jego czasu i spuścił z niej wzrok. Annabelle opuściła głowę i weszła do wielkiej Sali. Usiadła obok Ginny z kwaszoną miną. Dlaczego tak nagle zepsuł jej się humor? Gdy wyszła z klasy McGonagall to czuła się świetnie, co mogło zepsuć jej humor? No tak, Malfoy. Ale… Ale on nic nie zrobił. Po prostu ją olał. Właśnie, olał. Olał ciebie i zajął się innymi, ładniejszymi-jakiś cichy głosik odezwał się w jej głowie. Dźgnęła widelcem mięso leżące na jej talerzu. Od zawsze miała świadomość, że jest raczej mało atrakcyjna dla płci przeciwnej, ale nie przejmowała się tym. Podczas, gdy wszystkie dziewczyny całowały się w pustych salach-ona się uczyła, gdy one płakały z powodu złamanych serc-ona się dobrze bawiła. Ale teraz sama chciałaby całować się w pustych klasach, umawiać się na randki, spędzać razem walentynki, serce zaczęło jej szybciej bić, a ja twarzy wstąpił lekki rumieniec, przeżyć ten pierwszy raz…


-Annabelle!-dziewczyna, aż podskoczyła. Ginny zachichotała-jesteś jakaś nieobecna, wszystko gra?


-Nie Ginny, nic nie gra-westchnęła i wróciła do dziobania w talerzu. Ruda ściszyła głos i przysunęła się do koleżanki.


-Co jest?


-Ja wiem, że to głupie, ale…ugh, ja po prostu chce być kobieca!-zacisnęła pięści po czym wbiła nóż w talerz rozbijając go. Cała sala zamilkła i spojrzała w jej stronę. Wszyscy oprócz niego. Sama nie wiedziała dlaczego jej tak zależy, żeby na nią spojrzał. Nie podobał jej się, ba! nie chciała mieć z nim do czynienia, a jednak wciąż miała nadzieję, że na nią popatrzy. Westchnęła, a na co on miałby patrzeć? Na szeroki sweter? Czy na wiecznie związane włosy?


-Wow, dziewczyno.-Ginny złapała ją za dłoń.-Chyba wiem co na to zaradzić. I nie kończąc obiadu wyszła z Sali ciągnąć za sobą Annabelle.


***


-Ale jesteś pewna?-Ginny po raz kolejny przewróciła oczami. Właśnie miała rzucić zaklęcie na jej włosy, ale Annabelle wciąż zmieniała zdanie. W końcu Ruda nie wytrzymała.


-Siedź już cicho i daj mi pracować! Za chwilę będę miała zajęcia z ratowania życia, a póki co zajmuje się twoimi włosami do cholery!


Tak wściekłej przyjaciółki jeszcze nie widziała. Zamknęła usta i pozwoliła działać Ginny. Ta rozpuściła jej długie do pasa włosy. Zacmokała.


-Dziewczyno, czy ty w ogóle zajmujesz się tymi włosami?- I kilkoma zaklęciami przywróciła im blask. Następnie wyprostowała je i czymś spryskała. Przywołała swoją kosmetyczkę i dokładnie wytłumaczyła Annabelle co do czego służy i jak należy je stosować. Efekt końcowy był zniewalający. Rozpuszczone włosy dodały jej kobiecości, a lekki, ale efektowny makijaż-seksapilu. Ginny klasnęła w dłonie.


-Wyglądasz cudownie, ale dobrze wiesz, że te ciuchy-zdegustowana popatrzyła na za duży sweter- w ogóle się nie nadają.


Podeszła do szafy dziewczyny i wyrzuciła dosłownie wszystko. Załamana chciała namówić Annabelle na wypad na miasto, gdy w oczy rzuciły jej się dwa kartony. Gdy zapytała co tam jest, dziewczyna odpowiedziała tylko, że „ciuchy, które były tak śliczne, że je kupiłam, ale nigdy nie założyłam”. Podekscytowana otworzyła wieko i zaniemówiła. Spódniczki, sukienki, sweterki, szpilki, baleriny…


-Ja chyba śnię…


-Ładne prawda?


Ginny otworzyła szeroko oczy i wyciągnęła parę czarnych szpilek, co najmniej 10 centymetrowych.


-Ładne?! Miałaś takie cudeńka w szafie i nigdy ich nie założyłaś? Dziewczyno teraz, to każdy będzie się za tobą oglądał!


I z zapałem zaczęła kompletować strój Annabelle, dając jej przy tym wszelkiego typu porady. W końcu podała dziewczynie gotowy strój.


-Leć się przebierz.-w jej oczach pojawiły się iskierki. Annabelle natomiast wahała się. Nagle zadzwonił dzwonek. Ruda pisnęła.-Lecę na lekcję, ale ty się przebieraj. Do zobaczenia.-Pocałowała ją w policzek i wybiegła. Annabelle szybko się przebrała. Przejrzała się w lustrze. Przed nią stała jakaś śliczna dziewczyna, a raczej kobieta w długich brązowych włosach, kwiecistej sukience rozkloszowanej do połowy uda i czarnych szpilkach. Straciła swoją pewność siebie. Wyglądała oszałamiająco, a i tak czuła się jak ofiara. Co jeśli będą z niej się śmiali? Westchnęła i usiadła na łóżku. Ściągnęła jedną szpilkę, gdy przed jej twarzą pojawiło się zobojętniałe spojrzenie Malfoya. Tak, ona jeszcze pokaże temu pieprzonemu arystokracie. Spojrzała na złoty zegarek dumne spoczywający na jej prawej dłoni, minęło dziesięć minut lekcji. Zerwała się z łóżka i chwyciła czarną torebeczkę na łańcuszku.


Dziękowała sobie w duchu, że czasem zakładała szpilki w domu. Była pewna, że gdyby nie te praktyki już dawno leżałaby na posadzce. Przed wejściem do klasy poprawiła włosy i wzięła głęboki oddech-teraz albo nigdy. Złapała za klamkę.


Wszyscy spojrzeli w jej stronę. Jedni patrzyli z zachwytem drudzy zastanawiali się kim ona jest. Nawet profesor Vector.


-Przepraszam za spóźnienie.-Do diaska, dlaczego nie ubrała zwykłych spodni i swetra? Nie dość, że się spóźniła to jeszcze w tym stroju zwracała na siebie uwagę wszystkich w klasie.


-W porządku panno…?


-Peterson. Annabelle Peterson.


Wszyscy wstrzymali oddechy. Nikt nie mógł uwierzyć, że to ona. W klasie rozniosły się szmery, jakim cudem ktoś mógł się zmienić, aż tak w ciągu godziny? Annabelle nie mogła się powstrzymać i spojrzała w stronę Malfoya. Patrzył na nią, owszem, ale wyraz jego twarzy był nieodgadniony. Usiadła w jedynej wolnej ławce. Czy chociaż raz nie mógł spojrzeć na nią jak na kobietę, a nie jak na jakiś nowoodkryty okaz w zoo? Patrzył na nią tym swoim nieprzeniknionym spojrzeniem i nic więcej. Przez całą lekcję czuła na sobie jego spojrzenie. Gdy odwróciła się, a on znów na nią patrzył miała ochotę wykrzyczeć o co mu do cholery chodzi, ale wiedziała, że nie byłoby to dobre posunięcie. Westchnęła i zaczęła notować.


Po skończonej lekcji ruszyła w stronę swojej wieży. Po drodze słyszała pogwizdywanie chłopaków i całkiem miłe uwagi. Uniosła dumnie głowę i uśmiechnęła się. Wtedy na jej drodze stanął nie kto inny jak Draco Malfoy. Uśmiech natychmiast zszedł z jej twarzy. Dlaczego przy nim traciła wszelką odwagę? Najbardziej zależało jej na tym by to on sprawił jej jakiś komplement, czy nawet popatrzył z uznaniem. Nie! On jedyny musiał być inny. Jak gdyby za wszelką cenę chciał jej udowodnić, że nie robi na nim wrażenia. Znów popatrzył jej w oczy i odszedł. Po prostu. Annabelle załamała ręce i popatrzyła jak odchodził. Zdenerwowana ruszyła w stronę wieży numer trzy.
***


Był już prawie w wieży, gdy zdał sobie sprawę, że zapomniał marynarki z klasy. Westchnął i przeczesał palcami swoje włosy. Wsadził ręce do kieszeni i zawrócił. Nie mógł przestać myśleć o Peterson. Jeszcze wczoraj wyglądała jak największa ofiara losu, a teraz? Jak mógł przez tyle lat nie zauważyć, że ma idealną figurę i jest strasznie kobieca? Gdy zjawiła się na lekcji… Odebrało mu mowę. Gdyby do klasy weszła inna seksowna dziewczyna-na pewno zacząłby flirtować, rzuciłby jakiś komplement. A tak gapił się jak kretyn na taką Peterson. Jak na złość wpadł na nią po drodze. Chciał coś powiedzieć, ale gdy tylko popatrzył w te niebieskie hipnotyzujące oczy… natychmiast odpłynął. Merlinie, jaka ona była pociągająca. Pierwszy raz był w sytuacji, w której to dziewczyna onieśmielała jego, a nie odwrotnie. Nie zrobił nic, po prostu odszedł. Jak jakiś kretyn. Brawo Draco, zachowałeś się jak prawdziwy mężczyzna, przeklął siebie w duchu.
***


Wpadła do dormitorium jak burza. Boże, jak ona go nie znosi! Zrzuciła z nóg szpilki i cisnęła nimi w kąt. Zrzuciła z siebie sukienkę i weszła do łazienki. Weszła pod prysznic i poczuła ukojenie. Ciepłe strumyki wody spływały po jej nagim ciele uspokajając. Teraz miała czas wszystko przemyśleć. Uśmiechnęła się, gdy przypomniała swoje zachowanie sprzed chwili. Tyle osób spojrzało na nią z uznaniem, a ona przejęła się jedną osobą? Owszem, Draco był najprzystojniejszym chłopakiem w szkole, ale co po za tym? Powinna się cieszyć, że nie zwrócił na nią większej uwagi bo pewnie potraktowałby ją jak każdą inną. Jej uśmiech się powiększył, gdy przypomniała sobie wszystkie komplementy, które usłyszała w drodze do pokoju. To niesamowite jak szpilki i makijaż potrafią wpłynąć na życie. W zdecydowanie lepszym humorze wyszła z pod prysznica. Osuszyła się różdżką i przywołała bieliznę. Wyszła z łazienki i jednym zaklęciem zamknęła drzwi, nie chcąc żeby ktokolwiek widział ją półnagą. Z pudełka wyciągnęła dopasowane dżinsy i zwykłą białą bluzkę z długim rękawem, którą wsadziła do spodni. Na nogi założyła szpilki, które miała już dziś na sobie. Resztę ciuchów powiesiła do szafy lub poukładała w szafkach. Na ziemi leżała sterta starych ubrań. Zapakowała je do pudła, a wieko skleiła taśmą. Wezwała skrzaty i powiedziała, żeby oddały te ciuchy potrzebującym. Odetchnęła z ulgą, teraz zaczyna nowy rozdział.


Podeszła do toaletki i z rozpaczą stwierdziła, że jedyne co w niej jest to szczotka do włosów. Jednym zaklęciem wysuszyła i wyprostowała włosy. Otworzyła szafkę nocną i wyjęła z niej portfel. Wsadziła go do tylnej kieszeni spodni i wyszła z wieży. Błąkała się po całym zamku w poszukiwaniu kogoś znajomego, w końcu znalazła Harry’ego wychodzącego z jakiegoś pomieszczenia. Zawołała go. Reakcja Wybrańca była dosyć zabawna, najpierw podskoczył, później wpatrywał się w dziewczynę, a na koniec wytrzeszczył ze zdumienia oczy.


-Bella?! Ja nie wierzę…-Harry wyglądał dość komicznie. Dziewczyna wywróciła oczami i uśmiechnęła się.


-Tak, tak wiem. Posłuchaj błąkam się już wieczność po tym zamku i nie spotkałam nikogo znajomego więc czy poszedłbyś ze mną do Hogsmade? Muszę zrobić zakupy.


-Jasne, mogę iść.


Gdy tylko wyszli za bramy Annabelle poczuła wolność. W poprzednich latach cały czas siedziała w zamku, nawet wypady do Hogsmade wydawały jej się niepotrzebne. Tylko ona i jej dormitorium. Teraz mogła wychodzić kiedy chce. Co ważniejsze, ona teraz chciała wychodzić! W pewien sposób powinna być wdzięczna Malfoyowi, gdyby nie jego stosunek do niej pewnie teraz siedziałaby w dormitorium w warkoczu i za dużym swetrze. Uśmiechnęła się pod nosem.


***
-Merlinie, kobieto ile czasu można wybierać perfumy?!- Harry niecierpliwił się, ale widząc bezradną minę swojej przyjaciółki zaśmiał się.


-Ale obydwie są śliczne.


-To weź obie?-Annabelle pstryknęła palcami i włożyła je do koszyka.


Z Hogsmade wracali z kilkoma torbami zakupów. Harry kręcił głową, nie mogąc uwierzyć ile kobiety potrafią wydać. Słońce już zachodziło, ale wciąż przyjemnie grzało w plecy. Gdy tylko przeszli przez bramę Ginny ich zawołała. Razem z Ronem i Hermioną siedzieli na trawie. Annabelle pokręciła głową zabierając torby od Harry’ego i tłumacząc się, że chce je zanieść do pokoju. Prawda była taka, że była dość zmęczona tym dniem, za dużo wrażeń. Z uśmiechem wspinała się po schodach nucąc pod nosem jakąś piosenkę. Weszła do pokoju i zaczęła chować wszystkie kosmetyki, nowe ciuchy i buty. Na toaletce zostawiła flakoniki z perfumami i pudełko w biżuterią. Zadowolona z siebie rzuciła się na łóżko. Jak mała dziewczynka zaczęła piszczeć i się cieszyć. Nie mogła uwierzyć, że potrafiła zrobić tak wielki krok i zmienić swój wygląd. Po raz pierwszy od bardzo dawna zaczęła wierzyć w swoje możliwości. Uwierzyła, że jest kobietą.


***


Niebo pociemniało, a Annabelle po raz kolejny wzięła prysznic. Osuszyła się różdżką i założyła krótkie spodenki i białą, luźną bluzkę na ramiączkach. Zgasiła światło i wychodząc z łazienki zamknęła za sobą drzwi. Super, wszędzie panowały egipskie ciemności. Rolety były zasłonięte, światła zgaszone a różdżka leżała w szafce. Powoli zaczęła przesuwać się naprzód, gdy uderzyła stop coś twardego i drewnianego. Zaczęła klnąc w niebogłosy dodatkowo strącając coś z toaletki. Wtedy poczuła jakiś słodki zapach, zrobił krok i po jej ciele przeszedł piekący ból. Złapała się za stopę i zaczęła skakać. Wtedy ktoś wparował do pokoju krzycząc lumos i celując w jej stronę różdżką. Wyobraźcie sobie minę Dracona, gdy zobaczył stojącą na jednej nodze Annabelle.


-Draco? Co ty tu robisz?-podskoczyła do łóżka i usiadła ciężko wzdychając. Zraniła sobie stopę szkłem z rozbitej buteleczki.


-Chciałem zapytać o to samo.-dopiero teraz zdała sobie sprawę, że Malfoy stoi w progu w samych spodniach od piżamy. Godryku, jaki on był umięśniony. W dodatku musiał niedawno brać prysznic, ponieważ jego włosy były jeszcze wilgotne.-Twoje wrzaski było słychać nawet w moim pokoju.


Zarumieniła się lekko. Mogła zmienić swój wygląd, ale mimo wszystko i tak będzie tą samą niezdarną Annabelle. Westchnęła cichutko. W pokoju panowała niezręczna cisza. Draco przecież mógł wyjść, w każdej chwili, ale został sam nie wiedząc czemu.


-Wszystko w porządku?-zapytał, dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona.


-Tak, jasne.-Draco spojrzał na nią i uśmiechnął się kpiąco.


-A stopa?


-Dam sobie radę.-o nie, nie chciała od niego pomocy. W ten sposób byłaby mu dłużna. Chłopak przewrócił oczami i pomału podszedł do dziewczyny-Mówiłam. Że. Dam. Sobie. Radę.-wycedziła, ale Draco jej nie słuchał. Za pomocą różdżki wyjął kawałki szkła i zabliźnił rany. Annabelle musiała przyznać, że dotyk chłopaka działał na nią kojąco. Nawet nie zauważyła, kiedy zasnęła.


-Gotowe, nie dziękuj Peterson.-powiedział i uśmiechnął się cwaniacko. Ale dziewczyna już spała. Popatrzył na nią, na jej spokojny wyraz twarzy i lekko rozchylone usta. Merlinie, żadna dziewczyna nie może być, aż tak pociągająca. Naszła go ochota, żeby ją pocałować, ale wiedział, że byłoby to wobec niej nie w porządku. Stał kilka minut wpatrując się w nią i kłócąc się z własnymi myślami.


Zdobądź ją i tyle.
Zwariowałeś? Przecież to Peterson.
Nie, to niesamowicie seksowna Peterson.
Możesz mieć każdą.
Więc dlaczego nie ją?


~~~

No i jest drugi rozdział. Muszę przyznać, że jestem z niego zadowolona, nawet bardzo. Nie wiem czy uda mi się jutro coś wstawić. Muszę poważnie przemyśleć kiedy i będę wstawiała notki, tak aby pojawiały się systematycznie, ale myślę, że to będę wiedziała dokładnie po Nowym Roku.
Tak więc korzystając z okazji chcę życzyć wszystkim wesołych, ciepłych, spędzonych w rodzinnej atmosferze świąt i żeby Nowy Rok był sto razy lepszy od 2014 :*
 

poniedziałek, 22 grudnia 2014

I.



-I co masz zamiar zrobić skarbie?-zapytała czule Ruth. Położyła przed córką talerz parujących naleśników.
-Nie wiem mamo. Z jednej strony chcę wrócić do Hogwartu, ale też nie chcę znów cię opuszczać.-Apatycznie dziobała w śniadaniu. Tak naprawdę od pierwszych słów zapragnęła tam wrócić. Wiedziała jednak, że rodzice za nią tęsknili. Ma już 18 lat więc miała prawo decydować o swoim życiu, a tymczasem czekała na zdanie mamy. Przecież w końcu i tak się wyprowadzi, tego nie uniknie.
-Och Annabelle, rozważając tą decyzję nie bierz nas pod uwagę. Przecież teraz decydujesz o swojej przyszłości. Ten rok i dodatkowe świadectwo mogą ci się przydać.
-Och mamo, mamo, dziękuje!-podbiegła do Ruth i ją wyściskała. Kamień spadł jej z serca, była pewna, ze gdyby tylko zasugerowała, żeby została w domu-na pewno by tak zrobiła. Pobiegła na górę i wypełniła formularz.
 
Podniecona zawiązała kartkę przy nóżce sowy i patrzyła jak odlatuje, aż zamieniła się w czarny punkt na niebie.
***
Cała w nerwach stała na peronie 9 ¾ . Zewsząd pohukiwały sowy, czasem było słychać rechot żab. Wokoło widziała witające się dzieciaki, rozmawiających rodziców i przerażone twarze pierwszaków. Ona stała tam sama, ale nie czuła się z tego powody źle. Od zawsze wiedziała, że jest typem samotnika. Nie izolowała się od ludzi, lubiła porozmawiać z Luną czy Harrym, ale nigdy nie zawierała przyjaźni. Miała nadzieję spotkać tą odpowiednią osobę, nic na siłę. Gdy patrzyła na te wszystkie „przyjaciółki”… aż ją mdliło. Nie chciała buziaczków, chichotów, plotek, a potem i tak kłótni. Westchnęła. Ciekawe z kim będzie w dormitorium i czy będą nowi nauczyciele? A może jako jedyna zgodziła się kontynuować naukę? Z zamyślenia wyrwał ją silny, ale miły, kobiecy głos.
-Uczniowie ósmego roku jadący do Hogwartu proszeni są do przedziału ostatniego. Powtarzam, uczniowie z ósmego roku jadący do Hogwartu proszeni są do przedziału ostatniego.
Podniosła walizkę i udała się do wyznaczonego miejsca. Ku ogromnej uldze zobaczyła wiele znajomych twarzy. Gryfoni zajęli miejsca pod oknem więc podeszła do nich. Harry od razu zaczął rozmowę. Cała podróż minęła im na opowiadaniu o wakacjach.
-Przepraszam, że wam przeszkodzę, ale czy w waszych listach też nic nie pisało o książkach czy szatach?-Hermiona przegryzła wargę wpatrując się w nich z oczekiwaniem. Obydwoje potwierdzili na co Gryfonka zareagowała dość histerycznie.
-Matko i jak ja się teraz będę uczyła? Zostaną mi same notatki, a przecież nie zawsze wszystko zapiszę. Boże to będzie najgorszy rok szkolny w moim życiu, mówię wam.-Odeszła załamana. Harry popatrzył porozumiewawczo na Annabelle. Ta uśmiechnęła się. Lubiła rozmawiać z Wybrańcem. Był wobec niej miły i uprzejmy. Zawsze proponował jej dołączenie do różnych spotkań czy zabaw, ale ona odmawiała. Nie lubiła spędzać dużo czasu wśród ludzi bo wiedziała, że i tak nigdy się nie zobaczą po skończeniu szkoły. Była pesymistką i to wielką.
***
Wysiedli z pociągu i znów usłyszeli kobiecy głos wołający uczniów ósmej klasy. Podeszli do niej ciągnąc za sobą wielkie kufry, nie można było nie poczuć unoszącej się lekkiej ekscytacji.
-Teraz udamy się powozami na teren Hogwartu. Po opuszczeniu powozu proszę się nie ruszać, tym razem będzie troszkę inaczej.-puściła im "oczko". 
Wszyscy zaczęli szeptać. Nikt nie wiedział o co chodzi, ale weszli do pojazdów i odjechali.
-Myślę, że w tym roku już nie będziemy spali w tych samych dormitoriach.-Po pewnym czasie odezwała się Hermiona. Wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni.
-Podobno dla uczniów ósmych klas wybudowaną dodatkowy budynek. Do Hogwartu wchodzić już nie będziemy, tak słyszałam.
Do końca drogi nikt się już nie odezwał. Hogwart to ich drugi dom, a teraz po prostu nie będą mieli do niego wstępu? Z drugiej strony byli już pełnoletni i zapewne mieli inne prawa niż uczniowie nawet siódmych klas. Annabelle siedziała niespokojna delikatnie potupując nogą, aż ktoś nie krzyknął.
-Boże! Jak tu pięknie!
Wszyscy wyszli z wozów zatrzymując się w pół kroku. Ich oczom ukazał się budynek na kształt okręgu. Brama była złota z wysadzaną kamieniami literą „H”. Wokoło murów znajdował się las, zachodzące słońce dodawało temu miejscu wiele uroku. Gdy przeszli przez bramę zobaczyli plac ułożony z kamieni. W środku bujnie rosła trawa i kwiaty, postawione było kilka ławek. Obok placu biegły różne dróżki prowadzące do wszelakich wejść. Naprzeciw nich, tuż za widokiem placyku i drzew, stały wielkie mosiężne drzwi, które niewyobrażalnie łatwo otworzyli. Gdy wszyscy znaleźli się w środku kobieta znów przemówiła.
-Witam wszystkich uczniów w Hogwarcie. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to ten Hogwart, którego oczekiwaliście. Ponieważ wszyscy jesteście pełnoletni zapewniliśmy wam miejsce, w którym będziecie tak traktowani, ale od początku. Nazywam się Rachel Cromwell i będę waszym opiekunem. W tym roku obowiązywać was będą inne zasady. Otóż tutaj nie będzie prefektów naczelnych waszych domów, ponieważ już nie ma owych domów. Nikt już nie jest Gryfonem, Ślizgonem czy Krukonem. Uczniowie którzy wybrali karierę aurora mają swoje dormitorium w wieży numer jeden, chcący pracować jako magomedyk w wieży numer dwa, Ministerstwo Magii w wieży numer 3 i niezdecydowani w wieży numer 4. Pokoje są podobne do tych z poprzednich lat tyle, że nie są w kolorach Domów, a także nie ma podziału na damsko-męskie i, tutaj uwaga, każdy my swój własny pokój. Za chwilkę podejdziecie do mnie, aby wylosować swój numerek. Dodatkowo bramy nie będą zamykane, a wy możecie wychodzić do Hogsmade tak naprawdę kiedy chcecie. Śniadania, obiady i kolacje będziecie jedli tutaj, zajęcia także będą odbywać się tutaj. Poppy ma gabinet na pierwszym piętrze obok obrazu Czarnej Damy. Teraz proszę podejść i wziąć numerek, aha i uwaga! Wasze plany lekcji pozostawione są na szafce obok łóżka. Zapraszam aurorów!
I tak Annabelle dostała pokój numer 14 w wieży numer 3. Od zawsze chciała pracować w Ministerstwie. Ruszyła do wieży nie widząc nikogo znajomego. Harry i Ron na pewno poszli na aurora, Ginny coś gderała o magomedyku, a Herm pewnie się jeszcze nie zdecydowała. Stanęła przed drzwiami nie mogąc się ruszyć. A może powinna zostać i już szukać pracy? A co jeśli w połowie semestru odwidzi jej się ten zawód? Jaka była głupia chcąc tu zostać.
-Peterson rusz się bo inni chcą przejść.
Malfoy. Przez ostatnie kilka lat zbytnio nie zwracał na nią uwagi (dzięki bogu, nie chciała żeby ją gnębił) więc skąd znał jej nazwisko. Obok nich przeszła jakaś ładna dziewczyna, chyba była Krukonką. Malfoy spojrzał na nią i uśmiechnął się po cwaniacku. Wtedy znów spojrzał na Annabelle i uśmiech znikł.
-Długo mam jeszcze czekać?
Ta dziewczyna go irytowała. Jeszcze gdyby była w jego typie, może wykorzystałby ten czas, żeby ją podrywać, ale… Przecież ona wyglądała jakby dopiero co skończyła 13 lat. Dżinsy z prostą nogawką i jakiś sweter, w dodatku za duży, a na nogach miała jakieś wypłowiałe trampki. Włosy splotła w warkocza, zawsze tak chodziła-przez całe siedem lat. Jedno mógł przyznać, nie była brzydka. Tylko co z tego jak w żaden sposób na niego nie działała? Zero osobowości, zawsze taka cicha, bez swojego zdania, widywał ją tylko na zajęciach i posiłkach. Raz ją spotkał w Hogsmade, ale miała minę jakby chciała stamtąd uciec. Z zamyślenia wyrwał go dźwięk zamykanych drzwi. To Annabelle bez słowa znikła w swoim pokoju.
Głupi Malfoy, nie mógł poprosić, żeby się odsunęła? No tak, Draco Malfoy i proszenie. Prychnęła w duchu. Położyła kufer obok łóżka i rozejrzała się po pokoju. Był bardzo duży, nawet za duży. Na środku pod oknem stało wielkie, białe łoże z baldachimem w złote wzory. Obok stały dwa stoliki (także białe), a pod ścianą stała czterodrzwiowa szafa z dwoma lustrami na środku. Na przeciwległej ścianie znajdowała się toaletka i drzwi. Przeszła przez nie i zobaczyła śliczną łazienkę. Najbardziej zachwyciła ją wanna i mnóstwo kranów podpisanych wszelakimi zapachami. Wróciła do pokoju i otworzyła kufer. Różowy budzik postawiła na stoliku zerkając na plan lekcji. Codziennie kończyła o piętnastej, cudownie. Wyjęła z kufra ciuchy i poukładała je w szafie. Na toaletkę położyła tylko szczotkę do włosów. Nie malowała się, uważała, że to strata czasu i pieniędzy. Tak naprawdę nigdy nie przykładała uwagi do wyglądu. Stanęła przed lustrem i popatrzyła w swoje odbicie. Uważała się, za niebrzydką osobę, ale też nie za ładną. Była przeciętna. Przypomniała sobie Malfoya i to, jak patrzył na tą dziewczynę. W zasadzie patrzył tak na większość. Na ciebie tak nie patrzy, usłyszała cichy głosik w swojej głowie. Nie była w jego typie. Jemu podobały się wygadane, zabawne, ładne, seksowne, ale mimo wszystko urocze dziewczyny. A ona? Cicha, nieśmiała, prawie niewidzialna dziewczyna. Ubierała się tak aby nie zwracać na siebie uwagi. Westchnęła i usiadła na łóżku. Chciałaby być inna, ale sama sobie była winna. Za wszelką cenę chciała nie zwracać na siebie uwagi, ale gdyby tak się zmieniła? Na pewno byłoby jej łatwiej w życiu. Wstała i otworzyła balkon, miała go jako jedna z nielicznych, wzięła głęboki oddech napawając się ciepłym końcem dnia. Niebo ciemniało, ale na placyku siedziało sporo osób. Zobaczyła tam między innym Harry’ego, który zaprosił ją gestem ręki-pokręciła jednak głową i weszła znów do pokoju. Usiadła na fotelu przed kominkiem, dlaczego tam nie poszłaś Annabelle? Pytała samą siebie, czy nie miło byłoby siedzieć tam z nimi i żartować? Nie chcąc przesiedzieć całego dnia w pokoju wyszła obejrzeć szkołę. Minęło sporo czasu, gdy zapamiętała wszystkie klasy, łazienkę i salę obiadową, gdzie ciągnął się długi stół. Wracała do dormitorium, gdy wpadła na Harry’ego.
-O Bella-uśmiechnęła się, lubiła, gdy ktoś tak do niej mówił- dlaczego nie przyszłaś?
Popatrzyła na niego zakłopotana, tak naprawdę sama nie wiedziała.
-Chciałam pozwiedzać szkołę…
-O ja też, chodź pozwiedzamy razem.-Wybraniec uśmiechał się od ucha do ucha co jeszcze bardziej onieśmielało Annabelle.
-W zasadzie… w zasadzie to ja już wszystko zwiedziłam…
-To super, chodź wszystko mi pokażesz.-Wziął ją za rękę i pobiegł prosto na schody, jak by to on był przewodnikiem.
***
Był późny wieczór, gdy razem z Harrym weszła do swojego dormitorium śmiejąc się. Już dawno nie miała tak dobrego humoru. To dziwne jak ten chłopak na nią działał, przy nim była wesoła, śmiała, wygadana… zupełne przeciwieństwo siebie samej. Wskoczyła na łóżko i położyła się na plecach.
-Jestem taka śpiąca…
Sprężyny zabrzęczały, Wybraniec położył się obok niej. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i oparła głowę na dłoni.
-Chciałabym być taka jak teraz, otwarta na innych ludzi.
Wybraniec uśmiechnął się i usiadł po turecku.
-Taką lubię cię najbardziej. Niektórzy się mnie pytają co ja z tobą robię, przecież jesteś taka cicha i nudna. Kiedy im mówię, że tak nie jest patrzą na mnie z politowaniem. Ale ja wiem, że kiedyś się otworzysz i wtedy wszyscy będą mi zazdrościć.
-Zazdrościć, czego?
Harry zaśmiał się serdecznie.
-Tego, że mam taką przyjaciółkę.
Annabelle uśmiechnęła się i go przytuliła. Mieć przyjaciela, to takie miłe. Zawsze uważała, że przyjaźń to niepotrzebne zobowiązanie. Dużo się myliła. Po 22 pożegnała się z chłopakiem i wzięła swoją piżamę; krótkie spodenki i białą, luźną koszulkę na ramiączkach. Odkręciła kran z ciepłą wodą i z płynem do kąpieli o zapachu moreli. Moczyła się tak już pół godziny rozmyślając. Wyobraziła sobie siebie, siedzącą w sukience i w rozpuszczonych włosach. Wokół niej siedziałaby grupka przyjaciół, żartowałaby, rozmawiała… Jakiś chłopak by ją podrywał. O tak i to najprzystojniejszy w szkole! Zastanawiała się kto mógłby nim być. Malfoy. Skrzywiła się i wyszła z wanny. Co one w nim widzą? Cudowne stalowoszare oczy, uroczy uśmiech niegrzecznego chłopca, nienaganne maniery i świetne wyczucie gustu. Tak i w dodatku jest irytującym arystokratą. I dupkiem. Uśmiechnęła się pod nosem, przysięgła sobie, że Malfoy nigdy nie zabawi się nią jak innymi.
~~~
Skończone, sprawdzone, ale w razie błędów-poinformujcie :)
Proszę także o wyrozumiałość, ponieważ dopiero co zaczynam pisać. Z czasem się rozkręci.
Następna notka prawdopodobnie jutro ;)
Pozdrawiam i życzę miłego dnia (czy nocy) :*