poniedziałek, 22 grudnia 2014

I.



-I co masz zamiar zrobić skarbie?-zapytała czule Ruth. Położyła przed córką talerz parujących naleśników.
-Nie wiem mamo. Z jednej strony chcę wrócić do Hogwartu, ale też nie chcę znów cię opuszczać.-Apatycznie dziobała w śniadaniu. Tak naprawdę od pierwszych słów zapragnęła tam wrócić. Wiedziała jednak, że rodzice za nią tęsknili. Ma już 18 lat więc miała prawo decydować o swoim życiu, a tymczasem czekała na zdanie mamy. Przecież w końcu i tak się wyprowadzi, tego nie uniknie.
-Och Annabelle, rozważając tą decyzję nie bierz nas pod uwagę. Przecież teraz decydujesz o swojej przyszłości. Ten rok i dodatkowe świadectwo mogą ci się przydać.
-Och mamo, mamo, dziękuje!-podbiegła do Ruth i ją wyściskała. Kamień spadł jej z serca, była pewna, ze gdyby tylko zasugerowała, żeby została w domu-na pewno by tak zrobiła. Pobiegła na górę i wypełniła formularz.
 
Podniecona zawiązała kartkę przy nóżce sowy i patrzyła jak odlatuje, aż zamieniła się w czarny punkt na niebie.
***
Cała w nerwach stała na peronie 9 ¾ . Zewsząd pohukiwały sowy, czasem było słychać rechot żab. Wokoło widziała witające się dzieciaki, rozmawiających rodziców i przerażone twarze pierwszaków. Ona stała tam sama, ale nie czuła się z tego powody źle. Od zawsze wiedziała, że jest typem samotnika. Nie izolowała się od ludzi, lubiła porozmawiać z Luną czy Harrym, ale nigdy nie zawierała przyjaźni. Miała nadzieję spotkać tą odpowiednią osobę, nic na siłę. Gdy patrzyła na te wszystkie „przyjaciółki”… aż ją mdliło. Nie chciała buziaczków, chichotów, plotek, a potem i tak kłótni. Westchnęła. Ciekawe z kim będzie w dormitorium i czy będą nowi nauczyciele? A może jako jedyna zgodziła się kontynuować naukę? Z zamyślenia wyrwał ją silny, ale miły, kobiecy głos.
-Uczniowie ósmego roku jadący do Hogwartu proszeni są do przedziału ostatniego. Powtarzam, uczniowie z ósmego roku jadący do Hogwartu proszeni są do przedziału ostatniego.
Podniosła walizkę i udała się do wyznaczonego miejsca. Ku ogromnej uldze zobaczyła wiele znajomych twarzy. Gryfoni zajęli miejsca pod oknem więc podeszła do nich. Harry od razu zaczął rozmowę. Cała podróż minęła im na opowiadaniu o wakacjach.
-Przepraszam, że wam przeszkodzę, ale czy w waszych listach też nic nie pisało o książkach czy szatach?-Hermiona przegryzła wargę wpatrując się w nich z oczekiwaniem. Obydwoje potwierdzili na co Gryfonka zareagowała dość histerycznie.
-Matko i jak ja się teraz będę uczyła? Zostaną mi same notatki, a przecież nie zawsze wszystko zapiszę. Boże to będzie najgorszy rok szkolny w moim życiu, mówię wam.-Odeszła załamana. Harry popatrzył porozumiewawczo na Annabelle. Ta uśmiechnęła się. Lubiła rozmawiać z Wybrańcem. Był wobec niej miły i uprzejmy. Zawsze proponował jej dołączenie do różnych spotkań czy zabaw, ale ona odmawiała. Nie lubiła spędzać dużo czasu wśród ludzi bo wiedziała, że i tak nigdy się nie zobaczą po skończeniu szkoły. Była pesymistką i to wielką.
***
Wysiedli z pociągu i znów usłyszeli kobiecy głos wołający uczniów ósmej klasy. Podeszli do niej ciągnąc za sobą wielkie kufry, nie można było nie poczuć unoszącej się lekkiej ekscytacji.
-Teraz udamy się powozami na teren Hogwartu. Po opuszczeniu powozu proszę się nie ruszać, tym razem będzie troszkę inaczej.-puściła im "oczko". 
Wszyscy zaczęli szeptać. Nikt nie wiedział o co chodzi, ale weszli do pojazdów i odjechali.
-Myślę, że w tym roku już nie będziemy spali w tych samych dormitoriach.-Po pewnym czasie odezwała się Hermiona. Wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni.
-Podobno dla uczniów ósmych klas wybudowaną dodatkowy budynek. Do Hogwartu wchodzić już nie będziemy, tak słyszałam.
Do końca drogi nikt się już nie odezwał. Hogwart to ich drugi dom, a teraz po prostu nie będą mieli do niego wstępu? Z drugiej strony byli już pełnoletni i zapewne mieli inne prawa niż uczniowie nawet siódmych klas. Annabelle siedziała niespokojna delikatnie potupując nogą, aż ktoś nie krzyknął.
-Boże! Jak tu pięknie!
Wszyscy wyszli z wozów zatrzymując się w pół kroku. Ich oczom ukazał się budynek na kształt okręgu. Brama była złota z wysadzaną kamieniami literą „H”. Wokoło murów znajdował się las, zachodzące słońce dodawało temu miejscu wiele uroku. Gdy przeszli przez bramę zobaczyli plac ułożony z kamieni. W środku bujnie rosła trawa i kwiaty, postawione było kilka ławek. Obok placu biegły różne dróżki prowadzące do wszelakich wejść. Naprzeciw nich, tuż za widokiem placyku i drzew, stały wielkie mosiężne drzwi, które niewyobrażalnie łatwo otworzyli. Gdy wszyscy znaleźli się w środku kobieta znów przemówiła.
-Witam wszystkich uczniów w Hogwarcie. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to ten Hogwart, którego oczekiwaliście. Ponieważ wszyscy jesteście pełnoletni zapewniliśmy wam miejsce, w którym będziecie tak traktowani, ale od początku. Nazywam się Rachel Cromwell i będę waszym opiekunem. W tym roku obowiązywać was będą inne zasady. Otóż tutaj nie będzie prefektów naczelnych waszych domów, ponieważ już nie ma owych domów. Nikt już nie jest Gryfonem, Ślizgonem czy Krukonem. Uczniowie którzy wybrali karierę aurora mają swoje dormitorium w wieży numer jeden, chcący pracować jako magomedyk w wieży numer dwa, Ministerstwo Magii w wieży numer 3 i niezdecydowani w wieży numer 4. Pokoje są podobne do tych z poprzednich lat tyle, że nie są w kolorach Domów, a także nie ma podziału na damsko-męskie i, tutaj uwaga, każdy my swój własny pokój. Za chwilkę podejdziecie do mnie, aby wylosować swój numerek. Dodatkowo bramy nie będą zamykane, a wy możecie wychodzić do Hogsmade tak naprawdę kiedy chcecie. Śniadania, obiady i kolacje będziecie jedli tutaj, zajęcia także będą odbywać się tutaj. Poppy ma gabinet na pierwszym piętrze obok obrazu Czarnej Damy. Teraz proszę podejść i wziąć numerek, aha i uwaga! Wasze plany lekcji pozostawione są na szafce obok łóżka. Zapraszam aurorów!
I tak Annabelle dostała pokój numer 14 w wieży numer 3. Od zawsze chciała pracować w Ministerstwie. Ruszyła do wieży nie widząc nikogo znajomego. Harry i Ron na pewno poszli na aurora, Ginny coś gderała o magomedyku, a Herm pewnie się jeszcze nie zdecydowała. Stanęła przed drzwiami nie mogąc się ruszyć. A może powinna zostać i już szukać pracy? A co jeśli w połowie semestru odwidzi jej się ten zawód? Jaka była głupia chcąc tu zostać.
-Peterson rusz się bo inni chcą przejść.
Malfoy. Przez ostatnie kilka lat zbytnio nie zwracał na nią uwagi (dzięki bogu, nie chciała żeby ją gnębił) więc skąd znał jej nazwisko. Obok nich przeszła jakaś ładna dziewczyna, chyba była Krukonką. Malfoy spojrzał na nią i uśmiechnął się po cwaniacku. Wtedy znów spojrzał na Annabelle i uśmiech znikł.
-Długo mam jeszcze czekać?
Ta dziewczyna go irytowała. Jeszcze gdyby była w jego typie, może wykorzystałby ten czas, żeby ją podrywać, ale… Przecież ona wyglądała jakby dopiero co skończyła 13 lat. Dżinsy z prostą nogawką i jakiś sweter, w dodatku za duży, a na nogach miała jakieś wypłowiałe trampki. Włosy splotła w warkocza, zawsze tak chodziła-przez całe siedem lat. Jedno mógł przyznać, nie była brzydka. Tylko co z tego jak w żaden sposób na niego nie działała? Zero osobowości, zawsze taka cicha, bez swojego zdania, widywał ją tylko na zajęciach i posiłkach. Raz ją spotkał w Hogsmade, ale miała minę jakby chciała stamtąd uciec. Z zamyślenia wyrwał go dźwięk zamykanych drzwi. To Annabelle bez słowa znikła w swoim pokoju.
Głupi Malfoy, nie mógł poprosić, żeby się odsunęła? No tak, Draco Malfoy i proszenie. Prychnęła w duchu. Położyła kufer obok łóżka i rozejrzała się po pokoju. Był bardzo duży, nawet za duży. Na środku pod oknem stało wielkie, białe łoże z baldachimem w złote wzory. Obok stały dwa stoliki (także białe), a pod ścianą stała czterodrzwiowa szafa z dwoma lustrami na środku. Na przeciwległej ścianie znajdowała się toaletka i drzwi. Przeszła przez nie i zobaczyła śliczną łazienkę. Najbardziej zachwyciła ją wanna i mnóstwo kranów podpisanych wszelakimi zapachami. Wróciła do pokoju i otworzyła kufer. Różowy budzik postawiła na stoliku zerkając na plan lekcji. Codziennie kończyła o piętnastej, cudownie. Wyjęła z kufra ciuchy i poukładała je w szafie. Na toaletkę położyła tylko szczotkę do włosów. Nie malowała się, uważała, że to strata czasu i pieniędzy. Tak naprawdę nigdy nie przykładała uwagi do wyglądu. Stanęła przed lustrem i popatrzyła w swoje odbicie. Uważała się, za niebrzydką osobę, ale też nie za ładną. Była przeciętna. Przypomniała sobie Malfoya i to, jak patrzył na tą dziewczynę. W zasadzie patrzył tak na większość. Na ciebie tak nie patrzy, usłyszała cichy głosik w swojej głowie. Nie była w jego typie. Jemu podobały się wygadane, zabawne, ładne, seksowne, ale mimo wszystko urocze dziewczyny. A ona? Cicha, nieśmiała, prawie niewidzialna dziewczyna. Ubierała się tak aby nie zwracać na siebie uwagi. Westchnęła i usiadła na łóżku. Chciałaby być inna, ale sama sobie była winna. Za wszelką cenę chciała nie zwracać na siebie uwagi, ale gdyby tak się zmieniła? Na pewno byłoby jej łatwiej w życiu. Wstała i otworzyła balkon, miała go jako jedna z nielicznych, wzięła głęboki oddech napawając się ciepłym końcem dnia. Niebo ciemniało, ale na placyku siedziało sporo osób. Zobaczyła tam między innym Harry’ego, który zaprosił ją gestem ręki-pokręciła jednak głową i weszła znów do pokoju. Usiadła na fotelu przed kominkiem, dlaczego tam nie poszłaś Annabelle? Pytała samą siebie, czy nie miło byłoby siedzieć tam z nimi i żartować? Nie chcąc przesiedzieć całego dnia w pokoju wyszła obejrzeć szkołę. Minęło sporo czasu, gdy zapamiętała wszystkie klasy, łazienkę i salę obiadową, gdzie ciągnął się długi stół. Wracała do dormitorium, gdy wpadła na Harry’ego.
-O Bella-uśmiechnęła się, lubiła, gdy ktoś tak do niej mówił- dlaczego nie przyszłaś?
Popatrzyła na niego zakłopotana, tak naprawdę sama nie wiedziała.
-Chciałam pozwiedzać szkołę…
-O ja też, chodź pozwiedzamy razem.-Wybraniec uśmiechał się od ucha do ucha co jeszcze bardziej onieśmielało Annabelle.
-W zasadzie… w zasadzie to ja już wszystko zwiedziłam…
-To super, chodź wszystko mi pokażesz.-Wziął ją za rękę i pobiegł prosto na schody, jak by to on był przewodnikiem.
***
Był późny wieczór, gdy razem z Harrym weszła do swojego dormitorium śmiejąc się. Już dawno nie miała tak dobrego humoru. To dziwne jak ten chłopak na nią działał, przy nim była wesoła, śmiała, wygadana… zupełne przeciwieństwo siebie samej. Wskoczyła na łóżko i położyła się na plecach.
-Jestem taka śpiąca…
Sprężyny zabrzęczały, Wybraniec położył się obok niej. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i oparła głowę na dłoni.
-Chciałabym być taka jak teraz, otwarta na innych ludzi.
Wybraniec uśmiechnął się i usiadł po turecku.
-Taką lubię cię najbardziej. Niektórzy się mnie pytają co ja z tobą robię, przecież jesteś taka cicha i nudna. Kiedy im mówię, że tak nie jest patrzą na mnie z politowaniem. Ale ja wiem, że kiedyś się otworzysz i wtedy wszyscy będą mi zazdrościć.
-Zazdrościć, czego?
Harry zaśmiał się serdecznie.
-Tego, że mam taką przyjaciółkę.
Annabelle uśmiechnęła się i go przytuliła. Mieć przyjaciela, to takie miłe. Zawsze uważała, że przyjaźń to niepotrzebne zobowiązanie. Dużo się myliła. Po 22 pożegnała się z chłopakiem i wzięła swoją piżamę; krótkie spodenki i białą, luźną koszulkę na ramiączkach. Odkręciła kran z ciepłą wodą i z płynem do kąpieli o zapachu moreli. Moczyła się tak już pół godziny rozmyślając. Wyobraziła sobie siebie, siedzącą w sukience i w rozpuszczonych włosach. Wokół niej siedziałaby grupka przyjaciół, żartowałaby, rozmawiała… Jakiś chłopak by ją podrywał. O tak i to najprzystojniejszy w szkole! Zastanawiała się kto mógłby nim być. Malfoy. Skrzywiła się i wyszła z wanny. Co one w nim widzą? Cudowne stalowoszare oczy, uroczy uśmiech niegrzecznego chłopca, nienaganne maniery i świetne wyczucie gustu. Tak i w dodatku jest irytującym arystokratą. I dupkiem. Uśmiechnęła się pod nosem, przysięgła sobie, że Malfoy nigdy nie zabawi się nią jak innymi.
~~~
Skończone, sprawdzone, ale w razie błędów-poinformujcie :)
Proszę także o wyrozumiałość, ponieważ dopiero co zaczynam pisać. Z czasem się rozkręci.
Następna notka prawdopodobnie jutro ;)
Pozdrawiam i życzę miłego dnia (czy nocy) :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz