niedziela, 28 grudnia 2014

III.


Annabelle wstała rozkosznie się rozciągając, wzięła do ręki budzik i spojrzała na godzinę, dochodziła dopiero czwarta nad ranem. Przetarła oczy, wiedziała, że nie ma sensu iść znów spać więc wygramoliła się z łóżka. Wyjęła z szafy krótkie, białe spodenki i limonkowy sweter z długimi rękawami, które podciągnęła. Ubrała białe szpilki i usiadła przed toaletką. Z pudełeczka wyciągnęła złoty zegarek i delikatny naszyjnik z małym brylancikiem. Nałożyła podkład, lekko po pudrowała twarz i nałożyła kremowy cień do powiek. Użyła jeszcze tuszu do rzęs i przejechała usta błyszczykiem. Wtedy coś sobie przypomniała, wczoraj strąciła flakonik, a teraz nie ma po nim śladu. Wzruszyła ramionami, pewnie skrzaty posprzątały. Miała dużo czasu, westchnęła i położyła się na łóżku wspominając wczorajszy wieczór. Draco mieszkał co najmniej kilka pokoi dalej, a mimo wszystko ruszył swój tyłek i przyszedł sprawdzić co się dzieje. Zupełnie jakby się martwił. Prychnęła w duchu, Draco Malfoy niczym się nie martwi. Pewnie nie chciał mieć mnie na sumieniu, pomyślała. O siódmej nie wytrzymała i skierowała swoje kroki do jego pokoju. Chciała się zapytać dlaczego przyszedł. Pewna siebie zapukała. Odpowiedziała jej cisza, ale nie zraziła się i zapukała znowu. Jej ręka zawisła w powietrzu, gdy drzwi się uchyliły.

Stał tam.

Krople wody spływały po jego karku i włosach, które przeczesał palcami. Dżinsy miał nie do końca zapięte, a szelmowski uśmieszek, który wstąpił na jego twarz zwalał z nóg.

Nie Annabelle, nie daj się.

-O co chodzi?-zapytał wciąż się uśmiechając. Mina dziewczyny była bezbłędna, minęła kolejna minuta nim odpowiedziała.

-Emm, no tak ja, no ja chciałam…-cała pewność siebie ją opuściła. Malfoy wywrócił oczami i wciągnął ją do środka. Annabelle zagryzła wargę i popatrzyła na chłopaka. W te jego stalowoszare oczy, wydawały się takie zimne. Jakby pozbawione wszelkich uczuć i emocji. Dziewczyna myślała gorączkowo po co tu przyszła, ale za nic nie mogła sobie przypomnieć. Przegryzła wargę prawie do krwi, gdy Draco nagle się przysunął i oparł rękę o ścianę, niebezpiecznie blisko niej.

-Wiem, że jestem nieziemsko przystojny, ale może przestaniesz się na mnie gapić i powiesz mi po co przyszłaś?-popatrzył na nią i wrednie się uśmiechnął. W każdej sytuacji potrafił sobie schlebiać co podziałało na Annabelle jak kubeł zimnej wody-powróciła jej pewność siebie. Odeszła od Malfoya i usiadła na jego łóżku. Oparła się na jednej ręce i popatrzyła na niego wyzywająco.

-Chciałam ci podziękować za to, że wczoraj ruszyłeś swój arystokratyczny tyłek i mi pomogłeś. Ale naprawdę, wciąganie mnie do twojego pokoju było bezcelowe. Nie masz na co liczyć.-wstała z zamiarem wyjścia, gdy poczuła mocny uścisk na nadgarstku. Draco przyciągnął ją do siebie tak, że czuła każdy centymetr jego torsu.

-Uważaj z kim zadzierasz.-zmrużył gniewnie oczy, a dziewczyna wyrwała się z jego uścisku nie omieszkując trzasnąć drzwiami, gdy wychodziła. Jak ona go irytuje. Przychodzi do niego i dziękuję mu, a zaraz potem trzaska drzwiami. I ten tekst, że nie ma na co liczyć. Prychnął, jeśli jest taka pewna, że mu się oprze to on chętnie to sprawdzi.

***

-I wtedy podchodzę do niej i mówię…-Blaise opowiadał Draco o swoim kolejnym podrywie, ale ten go nie słuchał. Nie mógł zapomnieć dzisiejszego poranka. Ukradkiem spojrzał w jej stronę, siedziała obok Pottera i śmiała się z nim w najlepsze. I dobrze, on i tak ma ją gdzieś. Kogo chcesz oszukać, Draco? Wciąż nie mógł pojąć, że jeszcze wczoraj ta dziewczyna nie zwróciłaby jego uwagi. Była nudna i nijaka. Przez jeden dzień tak mu namieszała w głowie, że na pewno jej nie odpuści.

-Smoku, słuchasz mnie?-zapytał Diabeł, robiąc minę obrażonego dziecka.

-Ta, ta.-powiedział jakby sam do siebie -Blaise, umów się z Peterson.

-Dobra-nie dał sobie dwa razy powtarzać. Jaki chłopak nie chciałby spotkania sam na sam z taką dziewczyną? Wstał, gdy Draco przewrócił oczami i westchnął.

-Czekaj kretynie, nie wiesz o co mi chodzi.-Zapał Blaise’a rozwiał się. No tak, Smok i jego plany, które nigdy nie wypalają.-Umówisz się z nią, ale nie przyjdziesz na spotkanie.

-To po co mam się z nią umawiać? W sumie nie zrobiła mi nic takiego, żebym ją tak potraktował, a wiesz nigdy nie wiadomo w co takie spotkanie może się przerodzić…

-Problem w tym, że zalazła mi za skórę, a ze mną się nie umówi.

Blaise w teatralnym geście złapał się za serce. Kilka osób spojrzało na niego jak na dziwaka.

-Czyli istnieje dziewczyna, która jest w stanie oprzeć się niesamowicie przystojnemu Draconowi Malfoyowi?

Czarnoskóry nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo jego słowa wpłynęły na ego blondyna. Draco nigdy nie miał problemów z umówieniem się z jakąkolwiek dziewczyną, a tu taka Peterson prosto w twarz mówi mu, że nie ma u niej szans. Uśmiechnął się pod nosem, jeszcze się okaże.

***

-A może ubierzesz tą fioletową?-Ginny siedziała znudzona opierając głowę o filar łóżka. Na podłodze leżała sterta ciuchów i butów, a pośród nich załamana Annabelle.

-Nie, ma duży dekolt. Nie chce żeby pomyślał, że jestem łatwa.-Bella położyła się na stercie ciuchów i zakryła twarz jakąś sukienką.-Godryku, po co ja się zgadzałam?

Po śniadaniu podszedł do niej Blaise. Zapytał jak się czuję, skomplementował… To było bardzo miłe. Nie widywała go często, mieszkał w innej wieży. Po za tym był przyjacielem Malfoya, a jego tym bardziej unikała. Na początku nie była ufna wobec chłopaka, ale w końcu, gdy zapytał ją czy się z nim umówi-uległa i się zgodziła. W zamian ma teraz masę nerwów.

-Dziewczyno idziesz na swoją pierwszą randkę, nie jęcz tak!-z entuzjazmem powiedziała Ruda. Wstała z łóżka i zaczęła przekopywać stertę ciuchów. -Ana, mam!-wstała i pokazała jej białą sukienkę przed kolana. Górę miała dopasowaną z prostym dekoltem, a dół rozkloszowany. Annabelle wstała i zaklaskała z radości.-Teraz tylko znajdę ci jakąś torebkę i buty i jesteś gotowa!

***

Annabelle siedziała w Trzech Miotłach i czekała na Zabiniego. Nerwowo stukała palcami o blat stołu. Zerknęła na zegarek, spóźniał się piętnaście minut. Madame Rosmerta podeszła do niej kolejny raz pytając czy coś sobie życzy, machnęła ręką i poprosiła o piwo kremowe. Kobieta uśmiechnęła się do niej czule i odeszła. Gdy dostała swoje zamówienie czyjaś blond czupryna pojawiła się w drzwiach. Draco, gdy ją zobaczył uśmiechnął się, jak to miał w zwyczaju i podszedł do niej.

-Wolne?-nie czekając na odpowiedź usiadł.

-Zajęte.-warknęła Annabelle. Ostatnie czego potrzebowała to towarzystwo tego Ślizgona. Pewnie zaraz zacznie z niej kpić i Merlin raczy wiedzieć co jeszcze.

-Jakoś nikogo tu nie widzę. Co, Zabini cię olał?

Annabelle popatrzyła na niego i zmrużyła oczy. Skąd on mógł wiedzieć, że dzisiaj się spotykają? A no tak, rozmawiali rano przy śniadaniu. Tylko, że Draco coś zawzięcie mu tłumaczył, a Zabini patrzył na niego jak na kretyna. Uśmiechnęła się pod nosem, w końcu on jest kretynem.

-Co ci tak wesoło Peterson?-Malfoy gniewnie zmrużył oczy. Ta dziewczyna go ignorowała, a jego się nie ignoruje. Dziewczyna dopiła piwo i chwyciła za torebkę. Zaraz, czy ona go chciała zostawić?!

-Posiedź sobie teraz ty sam. Ja stąd wychodzę, a i powiedz swojemu przyjacielowi –ile ona jadu włożyła w to słowo –że jest dupkiem.-uśmiechnęła się słodko i wyszła. Draco popatrzył za nią, na jej długie, zgrabne nogi, jej ciało prezentowało się niebywale dobrze w tej sukience. Blaise mu nie wybaczy, że przez niego ominął go taki widok. Kto wie co byłoby potem… Wzdrygnął się, a humor natychmiast mu się zepsuł. Skoro Peterson zgodziła się wyjść z Zabinim to ona nic nie ma do Ślizgonów. Ona ma coś do mnie. Nerwowo stukał palcami o blat, jak wcześniej Annabelle. Dlaczego była wobec niego taka… taka… ugh, taka niedostępna? Może dlatego, że w twoim pokoju była już każda ładna dziewczyna, a ona nie chce dołączyć do kolekcji? Gorzka prawda dotarła do niego. Nawet, gdyby chciał coś z nią na poważnie to i tak jest na przegranej pozycji. Na jego twarzy pojawił się cwany uśmieszek. Ale czy ktokolwiek mówił, że on chce coś na poważnie? Zabawi się nią jak każdą inną i pewnie jak ją zaliczy to mu przejdzie. Nie mogła odejść daleko, zerwał się i wyszedł z baru.

Była niedaleko Trzech Mioteł szła powoli, widać było, że jest załamana. Malfoyowi było to na rękę. Podejdzie do niej i odegra rolę pocieszyciela-podrywacza, ona będzie mu wdzięczna i pod koniec dnia będą w jego pokoju. Podszedł do niej z rękami w kieszeni. Miał na sobie zwykły podkoszulek i dżinsy, a i tak prezentował się nieziemsko.

-Peterson, głowa do góry. To nie pierwszy i nie ostatni.

Dziewczyna popatrzyła na niego mrużąc oczy, przypominała trochę profesor McGonagall.

-Czego chcesz Malfoy? Ponabijać się?-przyśpieszyła kroku. Draco się zdenerwował, podchodzi do niej chcąc poprawić jej humor, a ona reaguje tak, jakby nie wiadomo co chciał jej zrobić. A nie chcesz? Cichy głosik znów odezwał się w jego głowie. Przewrócił oczami, z tą dziewczyną będzie trudniej niż przypuszczał. Ale nie odpuści, Peterson tak namieszała mu w głowie, że nie może zostawić tej sprawy obojętnie.

-Ja tylko chciałem być miły!-wykrzyczał za nią podnosząc ręce do góry i natychmiast je opuszczając. Annabelle odwróciła się gwałtownie.

-Nie rozśmieszaj mnie!-Zaczęła do niego podchodzić-Ty nigdy nie będziesz miły. Zawsze będziesz tym arystokratycznym dupkiem, wyśmiewającym się z innych i zaciągającym naiwne dziewczyny do łóżka. Jesteś ostatnią osobą, która może być miła.

Draco zacisnął pięści. No nie, nikt nie może tak do niego mówić, a zwłaszcza taka Peterson. Jeszcze żadna dziewczyna nie pociągała i nie irytowała go jednocześnie tak bardzo jak ona. Złapał ją za nadgarstek i pociągnął w wąską uliczkę miedzy budynkami. Przycisnął ją do ściany trzymając na nadgarstki. Jej piersi unosiły się i opadały, lekko drżała. Może i teraz zrobiła się pyskata, ale pewnych swoich cech nie zmieni. Wiedział, że mimo wszystko ją onieśmiela.

-Słuchaj no Peterson-przysunął się do niej bliżej. Chciał ją poczuć i pocałować. Malinowe, idealnie wykrojone usta. Slytherinie, jak on chciał je dotknąć, ale wiedział, że z nią to nie przejdzie. Z tą Gryfonką musi obchodzić się ostrożnie. Bo inaczej oszaleje.-Uważaj lepiej co i do kogo mówisz.

-Myślisz, że się ciebie boję? –zapytała hardo, ale jej mina mówiła co innego. Nagle uśmiechnęła się cwano i odepchnęła Malfoya. Nauczyła się rzucać proste zaklęcia bez użycia różdżki i wypowiadania ich na głos. Odwróciła się na pięcie i odeszła. Serce cały czas jej mocno biło. Malfoy był za blisko, zdecydowanie. Prychnęła. I on myśli, że go nie przejrzy? Na pewno teraz podszedł chcąc ją pocieszyć, a tak naprawdę planował jakby ją tu zaciągnąć do łóżka. Przy okazji używając do tego Zabiniego. Znów prychnęła.

-Peterson, dobrze się czujesz, że wydajesz z siebie takie dźwięki?

Annabelle straciła resztki siły, czy on nie może zrozumieć, że i tak jego plan nie wypali? Odwróciła się i spojrzała wręcz błagalnie.

-Slytherinie, czego ty do licha chcesz Malfoy?

Chłopak uśmiechnął się, podniósł brwi do góry i zaśmiał się cicho.

-Slytherinie? Domy ci się pomyliły?

Annabelle otworzyła oczy ze zdumienia, jak mogła tak powiedzieć, w dodatku przy Draconie… Na pewno jej tego nie zapomni, ale musiała grać.

-Mogę sobie wzywać kogo chce, a ty daj mi w końcu spokój i tak mnie nie zaciągniesz do łóżka.

Teraz on zrobił większe oczy, tak łatwo go przejrzała? Teraz będzie mu jeszcze trudniej, ale on musi się uwolnić od tej ochoty na nią.

I nagle wszystko do niej dotarło… Jak to się stało, że w tym samym dniu w podobnym czasie ona umówiła z Blaisem, a przyszedł Draco? No tak, doskonale wiedział, że z nim się nie umówi więc użył do tego przyjaciela, chciał zagrać troskliwego, czułego chłoptasia, który by ją pocieszył, a ona zachwycona i wdzięczna za dotrzymanie towarzystwa, wskoczyłaby mu do łóżka. Zacisnęła pięści. Czy ten dupek nie może sobie jej odpuścić? Wykrzyczała mu wszystko to, co jej przyszło na myśl, a on wstał nie wiedząc co odpowiedzieć, oznaczało to jedno-miała rację. Odwróciła się i poszła w stronę zamku.

***

Dochodziła północ, gdy siedziała w swoim pokoju czytając książkę. Była zła na Malfoya, co on sobie do cholery myślał? Że może się nią bawić i traktować jak każdą inną dziewczynę, która wylądowała u niego w łóżku? Swoją drogą, jak on mógł je tak traktować? Owszem może były głupie ulegając mu tylko ze względu na niewyobrażalny urok osobisty i wygląd, ale też miały przecież uczucia. Nagle usłyszała huk, pewnie komuś z pokoju obok coś spadło. Ale zaraz nastąpił kolejny huk i kolejny. Zaskoczona spostrzegła, że dźwięki dochodzą z jej balkonu, ktoś celował w szybę jakimś zaklęciem. Złapała za różdżkę i nałożyła na siebie zaklęcie ochronne, po czym otworzyła balkonowe drzwi. Huki ustały, a gdy tylko zbliżyła się do barierek różdżka o mało nie wypadła jej z ręki.

~~~
No i jest trzecia część, mam nadzieję, że przyjmie się dobrze. Z niecierpliwością czekam na choćby jeden komentarz. Miło wiedzieć, że ktoś docenia pracę. :)
Nie mam pojęcia kiedy będzie czwarty rozdział, nawet go nie zaczęłam. Ale myślę, że pojawi się w 2015 :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz