Annabelle wstała rozkosznie się
rozciągając, wzięła do ręki budzik i spojrzała na godzinę,
dochodziła dopiero czwarta nad ranem. Przetarła oczy, wiedziała,
że nie ma sensu iść znów spać więc wygramoliła się z łóżka.
Wyjęła z szafy krótkie, białe spodenki i limonkowy sweter z
długimi rękawami, które podciągnęła. Ubrała białe szpilki i
usiadła przed toaletką. Z pudełeczka wyciągnęła złoty zegarek
i delikatny naszyjnik z małym brylancikiem. Nałożyła podkład,
lekko po pudrowała twarz i nałożyła kremowy cień do powiek.
Użyła jeszcze tuszu do rzęs i przejechała usta błyszczykiem.
Wtedy coś sobie przypomniała, wczoraj strąciła flakonik, a teraz
nie ma po nim śladu. Wzruszyła ramionami, pewnie skrzaty
posprzątały. Miała dużo czasu, westchnęła i położyła się na
łóżku wspominając wczorajszy wieczór. Draco mieszkał co
najmniej kilka pokoi dalej, a mimo wszystko ruszył swój tyłek i
przyszedł sprawdzić co się dzieje. Zupełnie jakby się martwił.
Prychnęła w duchu, Draco Malfoy niczym się nie martwi. Pewnie nie
chciał mieć mnie na sumieniu, pomyślała. O siódmej nie wytrzymała
i skierowała swoje kroki do jego pokoju. Chciała się zapytać
dlaczego przyszedł. Pewna siebie zapukała. Odpowiedziała jej
cisza, ale nie zraziła się i zapukała znowu. Jej ręka zawisła w
powietrzu, gdy drzwi się uchyliły.
Stał
tam.
Krople
wody spływały po jego karku i włosach, które przeczesał palcami.
Dżinsy miał nie do końca zapięte, a szelmowski uśmieszek, który
wstąpił na jego twarz zwalał z nóg.
Nie
Annabelle, nie daj się.
-O
co chodzi?-zapytał wciąż się uśmiechając. Mina dziewczyny była
bezbłędna, minęła kolejna minuta nim odpowiedziała.
-Emm,
no tak ja, no ja chciałam…-cała pewność siebie ją opuściła.
Malfoy wywrócił oczami i wciągnął ją do środka. Annabelle
zagryzła wargę i popatrzyła na chłopaka. W te jego stalowoszare
oczy, wydawały się takie zimne. Jakby pozbawione wszelkich uczuć i
emocji. Dziewczyna myślała gorączkowo po co tu przyszła, ale za
nic nie mogła sobie przypomnieć. Przegryzła wargę prawie do krwi,
gdy Draco nagle się przysunął i oparł rękę o ścianę,
niebezpiecznie blisko niej.
-Wiem,
że jestem nieziemsko przystojny, ale może przestaniesz się na mnie
gapić i powiesz mi po co przyszłaś?-popatrzył na nią i wrednie się
uśmiechnął. W każdej sytuacji potrafił sobie schlebiać co
podziałało na Annabelle jak kubeł zimnej wody-powróciła jej
pewność siebie. Odeszła od Malfoya i usiadła na jego łóżku.
Oparła się na jednej ręce i popatrzyła na niego wyzywająco.
-Chciałam
ci podziękować za to, że wczoraj ruszyłeś swój arystokratyczny
tyłek i mi pomogłeś. Ale naprawdę, wciąganie mnie do twojego
pokoju było bezcelowe. Nie masz na co liczyć.-wstała z zamiarem
wyjścia, gdy poczuła mocny uścisk na nadgarstku. Draco przyciągnął
ją do siebie tak, że czuła każdy centymetr jego torsu.
-Uważaj
z kim zadzierasz.-zmrużył gniewnie oczy, a dziewczyna wyrwała się
z jego uścisku nie omieszkując trzasnąć drzwiami, gdy wychodziła.
Jak ona go irytuje. Przychodzi do niego i dziękuję mu, a zaraz
potem trzaska drzwiami. I ten tekst, że nie ma na co liczyć.
Prychnął, jeśli jest taka pewna, że mu się oprze to on chętnie
to sprawdzi.
***
-I
wtedy podchodzę do niej i mówię…-Blaise opowiadał Draco o swoim
kolejnym podrywie, ale ten go nie słuchał. Nie mógł zapomnieć
dzisiejszego poranka. Ukradkiem spojrzał w jej stronę, siedziała
obok Pottera i śmiała się z nim w najlepsze. I dobrze, on i tak ma
ją gdzieś. Kogo
chcesz oszukać, Draco?
Wciąż nie mógł pojąć, że jeszcze wczoraj ta
dziewczyna nie zwróciłaby jego uwagi. Była nudna i nijaka. Przez
jeden dzień tak mu namieszała w głowie, że na pewno jej nie
odpuści.
-Smoku,
słuchasz mnie?-zapytał Diabeł, robiąc minę obrażonego dziecka.
-Ta,
ta.-powiedział jakby sam do siebie -Blaise, umów się z Peterson.
-Dobra-nie
dał sobie dwa razy powtarzać. Jaki chłopak nie chciałby spotkania
sam na sam z taką dziewczyną? Wstał, gdy Draco przewrócił oczami
i westchnął.
-Czekaj
kretynie, nie wiesz o co mi chodzi.-Zapał Blaise’a rozwiał się.
No tak, Smok i jego plany, które nigdy nie wypalają.-Umówisz się
z nią, ale nie przyjdziesz na spotkanie.
-To
po co mam się z nią umawiać? W sumie nie zrobiła mi nic takiego,
żebym ją tak potraktował, a wiesz nigdy nie wiadomo w co takie
spotkanie może się przerodzić…
-Problem
w tym, że zalazła mi za skórę, a ze mną się nie umówi.
Blaise
w teatralnym geście złapał się za serce. Kilka osób spojrzało
na niego jak na dziwaka.
-Czyli
istnieje dziewczyna, która jest w stanie oprzeć się niesamowicie
przystojnemu Draconowi Malfoyowi?
Czarnoskóry
nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo jego słowa wpłynęły na
ego blondyna. Draco nigdy nie miał problemów z umówieniem się z
jakąkolwiek dziewczyną, a tu taka Peterson prosto w twarz mówi mu,
że nie ma u niej szans. Uśmiechnął się pod nosem, jeszcze się
okaże.
***
-A
może ubierzesz tą fioletową?-Ginny siedziała znudzona opierając
głowę o filar łóżka. Na podłodze leżała sterta ciuchów i
butów, a pośród nich załamana Annabelle.
-Nie,
ma duży dekolt. Nie chce żeby pomyślał, że jestem łatwa.-Bella
położyła się na stercie ciuchów i zakryła twarz jakąś
sukienką.-Godryku, po co ja się zgadzałam?
Po
śniadaniu podszedł do niej Blaise. Zapytał jak się czuję,
skomplementował… To było bardzo miłe. Nie widywała go często, mieszkał
w innej wieży. Po za tym był przyjacielem Malfoya, a jego tym
bardziej unikała. Na początku nie była ufna wobec chłopaka, ale w
końcu, gdy zapytał ją czy się z nim umówi-uległa i się
zgodziła. W zamian ma teraz masę nerwów.
-Dziewczyno
idziesz na swoją pierwszą randkę, nie jęcz tak!-z entuzjazmem
powiedziała Ruda. Wstała z łóżka i zaczęła przekopywać stertę
ciuchów. -Ana, mam!-wstała i pokazała jej białą sukienkę przed
kolana. Górę miała dopasowaną z prostym dekoltem, a dół
rozkloszowany. Annabelle wstała i zaklaskała z radości.-Teraz
tylko znajdę ci jakąś torebkę i buty i jesteś gotowa!
***
Annabelle
siedziała w Trzech Miotłach i czekała na Zabiniego. Nerwowo
stukała palcami o blat stołu. Zerknęła na zegarek, spóźniał
się piętnaście minut. Madame Rosmerta podeszła do niej kolejny
raz pytając czy coś sobie życzy, machnęła ręką i poprosiła o
piwo kremowe. Kobieta uśmiechnęła się do niej czule i odeszła.
Gdy dostała swoje zamówienie czyjaś blond czupryna pojawiła się
w drzwiach. Draco, gdy ją zobaczył uśmiechnął się, jak to miał
w zwyczaju i podszedł do niej.
-Wolne?-nie
czekając na odpowiedź usiadł.
-Zajęte.-warknęła
Annabelle. Ostatnie czego potrzebowała to towarzystwo tego Ślizgona.
Pewnie zaraz zacznie z niej kpić i Merlin raczy wiedzieć co
jeszcze.
-Jakoś
nikogo tu nie widzę. Co, Zabini cię olał?
Annabelle
popatrzyła na niego i zmrużyła oczy. Skąd on mógł wiedzieć, że
dzisiaj się spotykają? A no tak, rozmawiali rano przy śniadaniu.
Tylko, że Draco coś zawzięcie mu tłumaczył, a Zabini patrzył na
niego jak na kretyna. Uśmiechnęła się pod nosem, w końcu on jest
kretynem.
-Co
ci tak wesoło Peterson?-Malfoy gniewnie zmrużył oczy. Ta
dziewczyna go ignorowała, a jego się nie ignoruje. Dziewczyna dopiła
piwo i chwyciła za torebkę. Zaraz, czy ona go chciała zostawić?!
-Posiedź
sobie teraz ty sam. Ja stąd wychodzę, a i powiedz swojemu
przyjacielowi –ile ona jadu włożyła w to słowo –że jest
dupkiem.-uśmiechnęła się słodko i wyszła. Draco popatrzył za
nią, na jej długie, zgrabne nogi, jej ciało prezentowało się
niebywale dobrze w tej sukience. Blaise mu nie wybaczy, że przez
niego ominął go taki widok. Kto wie co byłoby potem… Wzdrygnął
się, a humor natychmiast mu się zepsuł. Skoro Peterson zgodziła
się wyjść z Zabinim to ona nic nie ma do Ślizgonów. Ona
ma coś do mnie.
Nerwowo stukał palcami o blat, jak wcześniej Annabelle. Dlaczego
była wobec niego taka… taka… ugh, taka niedostępna? Może
dlatego, że w twoim pokoju była już każda ładna dziewczyna, a
ona nie chce dołączyć do kolekcji?
Gorzka prawda dotarła do niego. Nawet, gdyby chciał coś z nią na
poważnie to i tak jest na przegranej pozycji. Na jego twarzy pojawił
się cwany uśmieszek. Ale czy ktokolwiek mówił, że on chce coś
na poważnie? Zabawi się nią jak każdą inną i pewnie jak ją
zaliczy to mu przejdzie. Nie mogła odejść daleko, zerwał się i
wyszedł z baru.
Była
niedaleko Trzech Mioteł szła powoli, widać było, że jest
załamana. Malfoyowi było to na rękę. Podejdzie do niej i odegra
rolę pocieszyciela-podrywacza, ona będzie mu wdzięczna i pod
koniec dnia będą w jego pokoju. Podszedł do niej z rękami w
kieszeni. Miał na sobie zwykły podkoszulek i dżinsy, a i tak
prezentował się nieziemsko.
-Peterson,
głowa do góry. To nie pierwszy i nie ostatni.
Dziewczyna
popatrzyła na niego mrużąc oczy, przypominała trochę profesor
McGonagall.
-Czego
chcesz Malfoy? Ponabijać się?-przyśpieszyła kroku. Draco się
zdenerwował, podchodzi do niej chcąc poprawić jej humor, a ona
reaguje tak, jakby nie wiadomo co chciał jej zrobić. A
nie chcesz? Cichy
głosik znów odezwał się w jego głowie. Przewrócił oczami, z tą
dziewczyną będzie trudniej niż przypuszczał. Ale nie odpuści,
Peterson tak namieszała mu w głowie, że nie może zostawić tej
sprawy obojętnie.
-Ja
tylko chciałem być miły!-wykrzyczał za nią podnosząc ręce do
góry i natychmiast je opuszczając. Annabelle odwróciła się
gwałtownie.
-Nie
rozśmieszaj mnie!-Zaczęła do niego podchodzić-Ty nigdy nie
będziesz miły. Zawsze będziesz tym arystokratycznym dupkiem,
wyśmiewającym się z innych i zaciągającym naiwne dziewczyny do
łóżka. Jesteś ostatnią osobą, która może być miła.
Draco
zacisnął pięści. No nie, nikt nie może tak do niego mówić, a
zwłaszcza taka Peterson. Jeszcze żadna dziewczyna nie pociągała i
nie irytowała go jednocześnie tak bardzo jak ona. Złapał ją za
nadgarstek i pociągnął w wąską uliczkę miedzy budynkami.
Przycisnął ją do ściany trzymając na nadgarstki. Jej piersi
unosiły się i opadały, lekko drżała. Może i teraz zrobiła się
pyskata, ale pewnych swoich cech nie zmieni. Wiedział, że mimo
wszystko ją onieśmiela.
-Słuchaj
no Peterson-przysunął się do niej bliżej. Chciał ją poczuć i
pocałować. Malinowe, idealnie wykrojone usta. Slytherinie, jak on
chciał je dotknąć, ale wiedział, że z nią to nie przejdzie. Z
tą Gryfonką musi obchodzić się ostrożnie. Bo
inaczej oszaleje.-Uważaj
lepiej co i do kogo mówisz.
-Myślisz,
że się ciebie boję? –zapytała hardo, ale jej mina mówiła co
innego. Nagle uśmiechnęła się cwano i odepchnęła Malfoya.
Nauczyła się rzucać proste zaklęcia bez użycia różdżki i
wypowiadania ich na głos. Odwróciła się na pięcie i odeszła.
Serce cały czas jej mocno biło. Malfoy był za blisko,
zdecydowanie. Prychnęła. I on myśli, że go nie przejrzy? Na pewno
teraz podszedł chcąc ją pocieszyć, a tak naprawdę planował
jakby ją tu zaciągnąć do łóżka. Przy okazji używając do tego
Zabiniego. Znów prychnęła.
-Peterson,
dobrze się czujesz, że wydajesz z siebie takie dźwięki?
Annabelle
straciła resztki siły, czy on nie może zrozumieć, że i tak jego
plan nie wypali? Odwróciła się i spojrzała wręcz błagalnie.
-Slytherinie,
czego ty do licha chcesz Malfoy?
Chłopak
uśmiechnął się, podniósł brwi do góry i zaśmiał się cicho.
-Slytherinie?
Domy ci się pomyliły?
Annabelle
otworzyła oczy ze zdumienia, jak mogła tak powiedzieć, w dodatku
przy Draconie… Na pewno jej tego nie zapomni, ale musiała grać.
-Mogę
sobie wzywać kogo chce, a ty daj mi w końcu spokój i tak mnie nie
zaciągniesz do łóżka.
Teraz
on zrobił większe oczy, tak łatwo go przejrzała? Teraz będzie mu
jeszcze trudniej, ale on musi się uwolnić od tej ochoty na nią.
I
nagle wszystko do niej dotarło… Jak to się stało, że w tym
samym dniu w podobnym czasie ona umówiła z Blaisem, a przyszedł
Draco? No tak, doskonale wiedział, że z nim się nie umówi więc
użył do tego przyjaciela, chciał zagrać troskliwego, czułego
chłoptasia, który by ją pocieszył, a ona zachwycona i wdzięczna
za dotrzymanie towarzystwa, wskoczyłaby mu do łóżka. Zacisnęła
pięści. Czy ten dupek nie może sobie jej odpuścić? Wykrzyczała
mu wszystko to, co jej przyszło na myśl, a on wstał nie wiedząc
co odpowiedzieć, oznaczało to jedno-miała rację. Odwróciła się
i poszła w stronę zamku.
***
Dochodziła
północ, gdy siedziała w swoim pokoju czytając książkę. Była
zła na Malfoya, co on sobie do cholery myślał? Że może się nią
bawić i traktować jak każdą inną dziewczynę, która wylądowała
u niego w łóżku? Swoją drogą, jak on mógł je tak traktować?
Owszem może były głupie ulegając mu tylko ze względu na
niewyobrażalny urok osobisty i wygląd, ale też miały przecież
uczucia. Nagle usłyszała huk, pewnie komuś z pokoju obok coś
spadło. Ale zaraz nastąpił kolejny huk i kolejny. Zaskoczona
spostrzegła, że dźwięki dochodzą z jej balkonu, ktoś celował w
szybę jakimś zaklęciem. Złapała za różdżkę i nałożyła na
siebie zaklęcie ochronne, po czym otworzyła balkonowe drzwi. Huki
ustały, a gdy tylko zbliżyła się do barierek różdżka o mało
nie wypadła jej z ręki.
~~~
No i jest trzecia część, mam nadzieję, że przyjmie się dobrze. Z niecierpliwością czekam na choćby jeden komentarz. Miło wiedzieć, że ktoś docenia pracę. :)
Nie mam pojęcia kiedy będzie czwarty rozdział, nawet go nie zaczęłam. Ale myślę, że pojawi się w 2015 :)